piątek, 30 grudnia 2016

Rozdział 5

[...]
          — Córko — zaczął lord Santon — w końcu się widzimy.
          Oktawia uniosła zadziornie głowę. Wątpiła, że wyglądała groźnie, chociaż tego chciała. W tej pięknej sukience i idealnie rozczesanych oraz ułożonych włosach bardziej była uroczą, słodką blondynką, oczywiście jedynie z pozorów. 
          Santon roześmiał się. 
          — Czekałem długo na tą chwilę. Może zasiądziemy do kolacji? — wskazał na stół.
          — Nie jestem głodna, dziękuję — odpowiedziała ostro dziewczyna.
          — Nie masz wyboru. Siadaj.
          Oktawia ruszyła za nim. Mężczyzna usiadł na końcu stołu, a dziewczyna zaraz obok niego. W przeciwieństwie do Santona, nie tknęła jedzenia. Uważnie obserwowała ojca, jednocześnie próbując zauważyć jak najwięcej szczegółów w pokoju. Musiała wydostać się stamtąd.
          Podczas gdy wcześniej Oktawia była przerażona, a jedyne co uspokoiło ją to myśl, że wszystko było w porządku, tym razem było inaczej. Nie bała się, lecz była wkurzona. Nie mogła myśleć, że wszystko będzie w porządku, bo z tego, co powiedział Macolm, Santon był zdolny do wszystkiego. 
          Mężczyzna powoli zajadał się obiadem. W pewnym momencie wskazał na pusty talerz Oktawii. 
          — Jedz.
          — Po co to robisz, Santon? 
          — Co?
          Oktawia przewróciła oczami. Nienawidziła, kiedy ludzie udawali, że nie wiedzą o co chodzi. Przecież i tak już się wydało. Dalsze tajemnice nie miały sensu. 
          — Po co sprowadziłeś mnie tutaj? 
          Mężczyzna, ku poirytowaniu nastolatki, uśmiechnął się tak szeroko, jak tylko mógł. Było to przy tym tak szczere, jakby nie chodziło o to, że porwał własną córkę, lecz o jakąś błahostkę, coś mało znaczącego.
          — Z powodu twojej misji.
          Oktawia przymrużyła oczy.
          — Co ci do mojej misji?
          — Możesz zniszczyć Olimp, co akurat nie jest mi na rękę. 
          Oktawia była bliska skoczenia na mężczyznę i ostrego potrzęsienia nim. Niech sobie nie leci w kulki! Równie dobrze mogłaby być już w Obozie! A tymczasem wysłuchiwała zagadek jej ojca, który sprowadził ją tutaj z tylko jemu znanemu powodowi. Przecież była po stronie bogów (z wyjątkiem Hery). Nie pragnęła zniszczyć Olimpu, chciała skończyć misję i wrócić do domu. Ostatnią osobom, która zagrażała bogom, była Oktawia.
          Nastolatka zaczęła się zastanawiać, co takiego Atena widziała w Santonie. Mówił głupoty, a na dodatek nie wyglądał też tak dobrze. Być może jakiś czas temu było inaczej, ale dziewczyna wątpiła w to. Ten mężczyzna nie miał w sobie nic takiego, a przynajmniej na oko jego córki. Oktawia była bliska stwierdzenia, że ktoś upił jej matkę, robił to za każdym razem, kiedy miała zobaczyć się z Santonem. Innego sposobu na zakochanie się w tym mężczyźnie nie było.
          — Przejdź do rzeczy.
          Santon wstał i stanął za dziewczyną.
          — Podobno jesteś mądra. Twoją matką jest bogini mądrości, a więc domyśl się. Co się stanie, kiedy Olimp upadnie? Kiedy bogów nie będzie?
          — Chaos, zniszczenie — wymamrotała Oktawia.
          Mężczyzna oparł ręce o oparcie krzesła, nachylając się przy tym do córki.
          — No właśnie. Tylko idioci mogą tego pragnąć. 
          — Jestem po stronie bogów.
          — Jesteś. Do momentu, kiedy nie zawładnie tobą miłość.
          Oktawia nie mogła w to uwierzyć. I Atena, i Santon umyślili sobie coś o jakimś zakochaniu, przez które Olimp zostanie zniszczony. A to nawet nie miało sensu! Zdawało się, że Malcolm powiedział jej prawie wszystko o bogach. Skoro po tym nie była przeciwko nieśmiertelnym, dlaczego miałoby się to zmienić? Zastanowiła ją też jedna rzecz.
          — Skąd wiesz o przepowiedni?
          — Mam swoich ludzi. 
          — Nic nie sprawi, że odwrócę się przeciwko bogom. Dlatego nie martw się i wypuść mnie z tego zamku.
          — Jeśli tak twierdzisz... Ale i tak nie mogę cię wypuścić.
          — Sam wiesz, że ucieknę stąd. Jestem córką Ateny, zawsze znajdę wyjście z sytuacji.
          Santon wyprostował się i podszedł do okna. Oktawia ze zdziwieniem zauważyła, że te akurat miało szybę. Rama z pewnością nie należała do poprzedniej epoki, miała kilka lat. To nie miało sensu. Dlaczego w jednych oknach były szyby, a w innych nie? O co w tym wszystkim chodziło?
          — Stąd nie ma wyjścia, Oktawio. Nie dla ciebie. Poza tym, to nie tylko moja wola. 
          Nastolatka wstała. Czuła, jak paliły ją policzki ze złości. Mogła się domyślić! Zawsze, ale to zawsze, w jej życiu byli obecni bogowie. Rządzili jej życiem, uprzykrzali je. Zadecydowali nawet, kto ją adoptuje! Dlaczego i tym razem mieliby nie stać za tym porwaniem?!
          — Hera — warknęła — ona kazała mnie uwięzić!
          Santon odwrócił się do niej i przewrócił oczami.
          — Powiedz mi, proszę, że się pomyliłem i nie jesteś dzieckiem Ateny.
          — O co ci chodzi?!
          — Jak Hera mogła cię rozkazać uwięzić tutaj, skoro to właśnie ona wysłała cię na misję?!
          — A więc kto?
          Drzwi się otworzyły z hukiem. Oktawia odwróciła się i zobaczyła mężczyznę o czarnych włosach, z brodą i w białym garniturze. Biło od niego władczością oraz potęgą. Nastolatka tylko przymknęła oczy, modląc się, aby Zeus nie wypowiedział słów, których się obawiała.
           — Ja — przemówił bóg.

6 komentarzy:

  1. serdecznie zapraszam na land-of-grafic po odbiór zamówionego szablonu. Znajdziesz go w notce nr 1970-1971, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, w tym momencie stawiam na stare dobre cytat + koment, a w sumie bez konkretnego powodu.
    No dobra, napisałam już 3 komentarze i mi się na nie wen kończy... XD

    " — Nie jestem głodna, dziękuję — odpowiedziała ostro dziewczyna.
    — Nie masz wyboru. Siadaj." Rozmowa jak z babcią... "-Z czym chcesz kanapeczkę z szynką czy z serkiem? -Babciu nie jestem głodna! -Aaaa, wolisz z paprykarzem!" XD

    "— Możesz zniszczyć Olimp, co akurat nie jest mi na rękę. " - oooooooo, bronimy tronu bogów, something new!


    "Przecież była po stronie bogów (z wyjątkiem Hery). " Hera taka we wszystkich opkach nielubiana, biedna Hera, emo Hera... O Bogowie, może napiszę jakąś piosenkę o emo-herze? XD


    "— Jesteś. Do momentu, kiedy nie zawładnie tobą miłość." A to nie tak, że miłość zawsze zwycięża, jest dobra i w ogóle? XD O proszę! :D W końcu odwrócony romantyzm dla mnie xD
    A btw, tu się potem okaże, że Oktawia zakochała się w jakiś malutkim, puchowym króliku, na którego olimpijczycy będą mieli alergię, powstaną powikłania i BADUMTSSS! SZACH MAT olimpijskie dziady!

    Ohohoh, czyli Saton nie miał jednak aż tak dobrych zamiarów względem bogów, skoro sam Zeus nastawił go przeciwko Oktawii xDDD

    Dobra, czekam na więcej.
    Weny, weniaczka!
    Sajdi ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyje xd
      Mam to samo z prababcią xd

      Jak napiszesz piosenę o emo-herze, błagam cię, wyślij mi ją!

      To, dlaczego Santon i Zeus "połączyli" swoje siły, zostanie jeszcze wytłumaczone :)

      Usuń
    2. Jak napiszę to opublikuje na blogu! XD

      PS. Nie żeby jakaś wciepa, czy co, ale przecinki w tym szablonie wyglądają mi jak kropki i jestem tym zdekoncentrowana ;c

      Usuń
    3. Serio? Są odrobinę dłuższe na moje oko xd Szablon nie mojej roboty, nie umiem tego zmienić a nie chcę próbować żeby nie zepsuć nic xd

      Usuń
  3. Nie no, spoko, luz, uroki szablonów :D
    Jak się przyglądam to widzę delikatną różnicę, ale delikatną.. może to wina rozdzielczości u mnie :D

    OdpowiedzUsuń

Szablon